|
Kościół
afrykański...
Kościół w Republice Środkowoafrykańskiej
rozwijał się bardzo powoli. W
ciągu pierwszych 40 lat
ewangelizacji ochrzczono zaledwie
5000 osób. Stało się tak
dlatego, ze misjonarze pojawili
się zaraz po kolonizatorach i
spotkali się z duża nieufnością
(nic dziwnego!). Musieli zdobywać
wiarygodność, wykazując
niezależność od struktur
kolonialnych i poświęcając się
tworzeniu instytucji służących
rozwojowi - w jak najszerszym
tego słowa znaczeniu. Dopiero
szkoły organizowane przy
parafiach przekonały ludność
tubylczą do dobrych intencji
misjonarzy.
Dziś chrześcijanie stanowią w
całej Republice Środkowoafrykańskiej
około 50 proc. Ludności, a
hierarchia Kościoła
katolickiego odgrywa w kraju ważną
role i cieszy się dużym
szacunkiem. Katolicyzm ma też
swych sympatyków wśród tych,
którzy nie są ochrzczeni, ale
regularnie przychodzą do kościoła.
Pozostała część ludności
wyznaje tradycyjną religię
afrykańską - animizm. Zaledwie
2-3 % stanowią muzułmanie. Są
to w większości handlarze
arabscy, którzy maja w ręku
wszystkie najważniejsze
stanowiska w życiu gospodarczym
kraju.
Miejscowi kapłani (Afrykańczycy)
są w swojej roli niezastąpieni
w życiu kościelnym. Mają wiele
do zaoferowania - znają
doskonale język, kulturę i
zwyczaje swego ludu. Angażowali
się w prace nad przekładem
Pisma Świętego, tekstów
liturgicznych i katechizmów na
miejscowe języki. To oni
zasugerowali Konferencji Biskupów
przygotowanie dokumentów dotyczących
drażliwych tematów, na przykład
problemu czarowników. Poza tym
aktywnie uczestniczą w ruchach ożywiających
parafie, aktywizujących miejscową
ludność.
Wielkie wołanie o misjonarzy
jest więc w pełni uzasadnione.
Są oni wciąż potrzebni młodemu
Kościołowi w jego drodze do
znalezienia własnej tożsamości.
Kościół ma w Afryce do spełnienia
również ważną misję społeczną;
można powiedzieć, że
ewangelizacja i rozwój to dwie
strony jednego medalu, dopełniające
się i umożliwiające harmonijne
zaspokajanie potrzeb materialnych
i duchowych ludności. Rząd
wezwał na przykład Kościół
do otwierania szkół i
kierowania nimi. Kraj potrzebuje
również szkól zawodowych, a
także znaczącej obecności na
uniwersytetach. Musi się wciąż
uciekać do personelu
zagranicznego, dzięki któremu -
a wiec w dużej mierze dzięki
misjonarzom - przygotowuje
personel lokalny. Dotyczy to także
służby zdrowia. Po
nacjonalizacji szpitali prawidłowo
funkcjonują praktycznie jedynie
te, które prowadzą siostry
zakonne.
Mój kraj...
WSTECZ
|
|
|